W badaniu KPMG „Global Automotive Executive Survey 2020” prawie połowa kadry zarządzającej z branży motoryzacyjnej wskazała, że to właśnie ogniwa elektryczne będą napędzać większość samochodów do 2030 roku. Przewiduje się również, że na rynku wzrośnie ilość maszyn o napędzie hybrydowym, w tym typu plug-in. Już teraz praktycznie każdy poważny producent ma w swojej ofercie „elektryka” bądź „hybrydę”. Jakie są różnice między nimi i który z nich jest bardziej opłacalny? Na to pytanie odpowie ekspertka Santander Consumer Multirent.
Wrocław, 29 czerwca 2021 r. Auta z napędem elektrycznym i hybrydowym, w tym hybrydy plug-in, zyskują w Polsce coraz większą popularność. Według danych Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar obecnie w naszym kraju zarejestrowano ponad 27 tys. samochodów osobowych i dostawczych o dmc do 3,5 tony, wyposażonych w akumulator z możliwością ładowania zewnętrznym źródłem prądu. Ponadto, jak wynika z ankiety przeprowadzonej w maju br. roku przez platformę analityczno-badawczą UCE Research, już 61 proc. z nas chciałoby posiadać „elektryka”. Czym różni się takie auto od tego z napędem hybrydowym typu plug-in? Posiadanie, którego z nich wiąże się z większą ilością korzyści? Przenalizowali to eksperci Santander Consumer Multirent.
Auto elektryczne nie spala benzyny, jazda nim jest więc w 100 proc. bezemisyjna, co zapewne zadowoli osoby dbające o środowisko naturalne. Do tego dochodzą inne zalety, jak choćby cisza podczas jazdy. Poza tym posiadacze tego typu samochodów mogą liczyć na dodatkowe benefity, wynikające z ustawy o elektromobilności, w postaci bezpłatnego postoju w centrach miast w strefie niestrzeżonego parkowania czy jazdy buspasami, pozwalającej omijać korki. Komfort użytkowania takiego auta jest jednak uzależniony od rozwoju infrastruktury ładowania i naszych warunków domowych.
Mieszkanie w bloku z oczywistych względów uniemożliwi nam podłączanie auta w domu, ale nawet ci z nas, których ten problem nie dotyczy, będą musieli użyć zwykłego gniazdka 230V i poświęcić kilka godzin na przygotowanie samochodu do dalszej pracy. Niewątpliwym plusem takiego rozwiązania jest możliwość dłuższej jazdy na „baterii”, jednak dla osoby zabieganej, konieczność ładowania akumulatora przez kilka godzin może okazać się poważną niedogodnością.
Oczywiście, istnieją tzw. stacje szybkiego ładowania, jednak nadal jest ich zbyt mało w stosunku do zapotrzebowania, a ich poszukiwanie np. w trakcie podróży służbowej może okazać się czasochłonne i stresujące. Dodatkowo nigdy nie wiadomo, czy po zajechaniu do danego punktu, nie okaże się, że ładowarka jest zajęta przez inny samochód.
Dane Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych wskazują, że w maju br. w Polsce funkcjonowało 1 498 ogólnodostępnych stacji ładowania pojazdów elektrycznych, z czego 33 proc. stanowiły szybkie stacje ładowania prądem stałym (DC), a ponad połowę (67 proc.) wolne ładowarki prądu przemiennego (AC) o mocy mniejszej lub równej 22 kW. To stanowczo zbyt mało, biorąc pod uwagę rosnącą popularność aut z napędem elektrycznym. Aby wyrównać tę dysproporcję, powinno dojść do rozszerzenia sieci szybkich ładowarek o punkty dostępne przy głównych szlakach komunikacyjnych, hotelach czy na dużych osiedlach. – mówi Dominika Walczyk, Menadżer Produktu z Santander Consumer Multirent.
Hybrydy plug-in stanowią pewnego rodzaju kompromis, bo łączą silnik benzynowy i elektryczny, dzięki czemu czasem działają jak „elektryki”, a innym razem jak pojazdy spalinowe. Nad zarządzaniem pracą takiego auta czuwają zaawansowane moduły sterujące, które decydują o tym, w jakim trybie powinien poruszać się aktualnie samochód na podstawie poziomu naładowania akumulatora oraz wskaźników paliwa.
Decyzję tę może również podjąć sam kierowca, wybierając jeden z trybów pracy układu napędowego. Hybrydy plug-in charakteryzują się dużą pojemnością akumulatorów, więc w trybie zeroemisyjnym mogą pokonać nawet ponad 50 kilometrów, jednak, kiedy potrzebujemy pokonać większą odległość – można uruchomić silnik spalinowy.
Od klasycznych hybryd odróżnia je sposób ładowania „baterii”. Dzięki wtyczce obecnej w wersji plug-in można podłączyć samochód do sieci, podczas gdy w zwykłym aucie hybrydowym, akumulator nie jest ładowany z zewnątrz, a energia jest pozyskiwana w wyniku napędzania silnikiem spalinowym lub podczas hamowania. Ponadto wersja plug-in umożliwia kierowcy poruszanie się wyłącznie przy użyciu energii elektrycznej przez dłuższy czas, na większym dystansie i na jego życzenie.
Natomiast zwykłe hybrydy są napędzane przez motor elektryczny przez krótszy czas i niemal wyłącznie wtedy, gdy praca silnika spalinowego jest nieefektywna. Nie będą w stanie przejechać też na silniku elektrycznym tylu kilometrów, co hybryda ładowana z zewnątrz.
Wybór odpowiedniej maszyny zależy od naszego stylu życia. Wydaje się, że dla osób, które poruszają się w obrębie miasta, a jednocześnie cenią sobie ekologiczny styl życia oraz benefity wynikające z użytkowania auta w 100 proc. elektrycznego, takie jak możliwość darmowego parkowania w płatnych strefach czy jazda buspasami, „elektryk” będzie najlepszym rozwiązaniem Natomiast jeżeli nasz styl życia związany jest z dłuższymi trasami, lepszym wyborem będzie hybryda typu plug-in pozwalająca nam przeskakiwać pomiędzy napędem elektrycznym, a spalinowym. Samochody elektryczne standardowo są droższe od tradycyjnych aut, jednak zawsze możemy pomóc sobie w tym dużym wydatku, korzystając np. z finansowania leasingiem, takim jak Leasing Premium Green Car z Santander Consumer Multirent, oferującym okres spłaty do 60 miesięcy, kartę paliwową, pełną opiekę w przypadku szkody i szereg innych korzyści, dzięki którym nasz budżet nie straci na podobnej inwestycji. – kończy Walczyk.