Po kilku rekordowych latach, gdzie rodzimy rynek VC osiągał historyczne wyniki na właściwie każdym z kluczowych pól: liczby inwestycji, ich wartości czy rund kontynuacyjnych, nadejdzie niezwykle trudny moment. Dwa główne motory napędowe, czyli publiczne programy PFR Starter i NCBiR Bridge Alfa zakończą obecne edycje. Przestój w dopływie kapitału doprowadzi do szybkiego i znaczącego załamania rynku, na które powinny się przygotować zarówno fundusze jak i start-upy. Autorem komentarza jest Szymon Janiak, Managing Partner, Co-founder czysta3.vc.
Wiele ekosystemów venture capital powstało właściwie dzięki publicznym pieniądzom. Takie działania były prowadzone m.in. w Izraelu czy we Francji i dokładnie ten sam mechanizm, choć lata później, został zaimplementowany w Polsce. Każdy, kto działa na tym rynku dłużej, niż dekadę wie, że pierwszy boom zawdzięczamy m.in. programom KFK i 3.1. To z nich wyrosło większość topowych funduszy w naszym kraju, choć niewiele osób – zwłaszcza start-upów – zdaje sobie z tego sprawę, dyskryminując podmioty publiczno-prywatne. Wtedy był to jeszcze dziki zachód, bo nie było narodowych standardów, a wiele mechanizmów zaczerpniętych było z rynku amerykańskiego i trzeba było nauczyć się, po prostu jak to działa.
Głównym problemem był oczywiście kapitał, bo to inwestorzy, czyli LP, bali się tej klasy aktywów, natomiast zachęcał ich do tego lewar publiczny, który z jednej strony mitygował ryzyko, z drugiej mógłby przynieść asymetryczne zyski. Kiedyś powiedziano, że aby zostać dobry, zarządzającym trzeba stracić miliony dolarów, by zrozumieć, jak działa pieniądz w funduszach. Nie da się nauczyć inwestowania pasywnie – czytając książki i obserwując innych, własne doświadczenia stanowią tu fundament. Dlatego śmiać się chce, gdy czyta się krytyczne opinie managerów inwestycyjnych – „znawców”, którzy przerzucają się argumentami, wysławiając jedne programy (w których oczywiście działają) ponad innymi, nie rozumiejąc idei ich działania. Każdy posiada wady i zalety, w każdym występują patologie, natomiast generalny efekt jest bezapelacyjnie dobry dla polskiego rynku.
Kurek powoli się zakręca
Na przestrzeni 2-3 następnych lat większość VC z programów BA i Starter kończy okresy inwestycyjne. Być może uda się wywalczyć jakieś symboliczne przedłużenie, ale to niezwykle trudny proces systemowy. Biorąc pod uwagę, że wciąż zdecydowana większość VC w Polsce – zwłaszcza w zakresie inwestycji early stage – to fundusze publiczno-prywatne oznaczać będzie to dość nagłe zahamowanie. Start-upy przyzwyczajone do tego, że masowo prowadzą rozmowy z VC i właściwie mogą wybierać partnerów, zostaną postawione znów w odwrotnej sytuacji.
Tylko te najlepsze będą mogły liczyć na kapitał, a generalna liczba transakcji znacząco spadnie, bo nie będzie miał kto inwestować. Przetasowanie wystąpi również na rynku VC – najlepsi będą zbierać kolejne fundusze z przewagą kapitału prywatnego, reszta będzie czekać, co wydarzy się na rynku. Tutaj pojawia się fundamentalne pytanie: jakie programy wsparcia dla VC ruszą, kiedy realnie będzie można wystartować z inwestycjami, jak będą wyglądać szczegóły itd. Pojawiają się co prawda już różne zapowiedzi, natomiast wiadomym jest, że są to procesy powolne i przejściowy marazm będzie trwać. Z całością związana jest też kwestia korelacji z funduszem odbudowy oraz wprowadzeniem rozporządzeń wykonawczych w zakresie perspektywy FENG.
Kolejna wątpliwość dotyczy również środków, które nie zostaną rozdystrybuowane. Tajemnicą poliszynela nie jest, że wiele publiczno-prywatnych VC nie zdoła alokować całego kapitału inwestycyjnego. Jakiś czas temu podjęto bardzo racjonalny ruch, a mianowicie tam, gdzie nadwyżki są największe, postanowiono wprowadzić restrykcje, zabierając funduszom zawieszony kapitał i transferując go, w inne miejsca. Docelowe przeznaczenie powinno wkrótce się wyklarować.
Dodatkowy problem stanowić będzie luka kapitałowa, która znana jest nie od dziś. Inwestycje seedowe i pre-seedowe, po pierwszym finansowaniu w granicach 1 mln, dochodzą często do momentu zakończenia pierwszej iteracji produktu i pierwszej komercjalizacji. Potrzebują wtedy 2-3 mln na skalowanie rozumiane głównie jako budowanie struktur handlowych, budżetów marketingowych i ekspansja na kolejne kraje. Finansowanie, które jest dostępne obecnie to często zbyt duże tickety, jak np. przy Otwartych innowacjach, a stricte prywatnych VC jest wciąż relatywnie mało.
Zostaje zatem korzystanie z innych form kapitału – aniołów biznesu, inwestorów branżowych, ECF czy w niektórych przypadkach zrobienia rundy pre-ipo a następnie wejścia na NewConnect (ostatnio często przez odwrotne przejęcie, celem uproszczenia całej procedury). Fundamentalnym problemem jest to, że w Bridge Alfa rundy follow-on są niemożliwe, natomiast Startery mają ograniczony kapitał, które mogą przeznaczyć na ten cel. W praktyce – kończy się on bardzo szybko. Ponadto większość VC ma jednak formułę zamkniętą, więc zwroty z inwestycji będą w określonym momencie wypłacone inwestorom – nie przeznaczone na kolejne wejścia.
Quo Vadis?
Czasowe nawet zamknięcie kluczowych źródeł dostępu do kapitału będzie miało szereg implikacji. Po pierwsze w ramach zakończenia perspektywy nastąpi wielka inflacja, bo VC będą starały się alokować jak najwięcej kapitału, do czego motywują ich zapisy umów z instytucjami publicznymi, więc przez krótki okres będzie mnóstwo dostępnego kapitału. Tuż po tym nastąpi znaczący spadek. Po drugie na znaczeniu zyskają przede wszystkim prywatne VC, które mogą cierpieć na klęskę urodzaju, natomiast fundusze publiczno-prywatne będą starać się jak najszybciej stawiać nowe wehikuły prywatne. Po trzecie możne znacząco zwiększyć się liczba inwestycji ze strony funduszy zagranicznych, które będą widzieć w Polsce dobre okazje inwestycyjne. Po czwarte na znaczeniu zyskają alternatywne źródła pozyskiwania kapitału wymienione wcześniej w artykule.
Zarówno start-upy jak i fundusze powinny przygotować się do nadchodzącej transformacji poprzez rozsądne planowanie runway’u oraz strategii w zakresie pozyskiwania kolejnych rund. Jeśli founderzy tego nie zrobią, mogą zderzyć się ze ścianą tj. zrobią produkt, zyskają pierwszych klientów w Polsce, dochodząc np. do 10K MRR i zamiast zwiększać dynamikę wzrostu i nie znajdą inwestorów, którzy zapewnią im finansowanie kontynuacyjne. Od strony publicznej wszystko zależy od tego, które finalnie programy będą dalej dostępne, w jakim kształcie i kiedy realnie będzie można pozyskać z nich pieniądze.
Są już pewne zapowiedzi, natomiast trzeba czekać na konkrety. Kluczowe jest to, aby na chwilę wyjść poza obszar własnego podmiotu – niezależnie od tego czy jest to VC czy start-up i spojrzeć na rynek w skali makro. Rozumiejąc zachodzące procesy, ich czasochłonność oraz strukturę, można w pewien sposób zabezpieczyć swoją przyszłość, adaptując się do zmian rynkowych. Im szybciej, tym lepiej, bo zegar tyka.