epoint

Paweł Ochyński, CEO firmy Green Cell, w wywiadzie z ISBtech o rynku elektromobilnym i planach rozwojowych firmy.

Jakie pan widzi kluczowe trendy na rynku elektromobilnym?

Wyraźnie widać, że duże, tradycyjne koncerny motoryzacyjne postawiły bardzo mocno na produkcję, rozwój oraz promocję modeli elektrycznych. Aczkolwiek to Tesla wciąż prowadzi jeżeli chodzi o sprzedaż oraz zaawansowanie technologiczne. Dodatkowo z Azji przychodzą do nas chińskie marki samochodów elektrycznych, np. BYD czy NIO – podobnie jak w latach 70. i 80. na Zachodzie zaczęły się pojawiać producenci japońscy. To jednak dopiero początek chińskiej kampanii.

Jednak elektromobilność to nie tylko samochody. W dużym tempie rośnie rynek np. elektrycznych rowerów. Według niedawnego sondażu dla Polskiego Stowarzyszenia Rowerowego już co czwarta osoba rozważa zakup takiego roweru. Kolejna kwestia to niedobór surowców niezbędnych do produkcji baterii. Obecnie obserwujemy na rynku walkę o dostęp do nich. Nie chodzi jednak, wbrew często pojawiającym się doniesieniom, o lit, bo z nim nie ma problemów, ale o nikiel, mangan i inne metale ziem rzadkich. Obecnie popularne są baterie LFP, żelazowo-fosforowe, bo te metale są najpowszechniej dostępne. Są wykorzystywane w mniejszych pojazdach, w których nie ma potrzeby zapewniania większej gęstości energii.

Jakie dostrzega Pan trendy technologiczne, które warto obserwować lub które w Pana ocenie mogą odegrać istotną rolę w przyszłości?

Wskazałbym tutaj przede wszystkim rosnącą popularność chemii żelazowo-fosforowej, o której już wspominałem. Jest to efekt rosnących cen niklu i manganu oraz problemów z dostępnością tych pierwiastków. Ponadto, jesteśmy świadkami wyścigu o tzw. „full self-driving”, czyli systemy autonomicznej jazdy. Samochody elektryczne to obecnie „komputery na kołach”, ale już za niedługo mogą się stać „robotami na kołach”, które wykorzystując zaawansowane oprogramowanie i sztuczną inteligencję, będą wykonywać większość czynności za właściciela.

Jak pozycjonuje Pan swoja firmę wobec kluczowych trendów rynkowych?

Green Cell działa na rynku ładowania samochodów prądem przemiennym. Nie mamy w ofercie ładowarek prądem stałym. Nie mamy też w planach tworzenia stacji szybkiego ładowania. Identyfikujemy się jako marka konsumencka: koncentrujemy się na potrzebach indywidualnego użytkownika, chcemy być blisko niego. Naszą intencją jest, aby jak najwięcej oferowanych przez Green Cell produktów ze sobą współpracowało i pomagało stwarzać użytkownikom domowe systemy zarządzania energią. Temu służy na przykład integracja naszych rozwiązań z systemami fotowoltaiki czy oferowane przez nas baterie do zasilania mikroinstalacji fotowoltaicznych.

Jakie plany rozwojowe, inwestycyjne ma Green Cell?

Zamierzamy m.in. zwiększyć zakres produkcji urządzeń do samochodów elektrycznych w Europie. Zainwestujemy także mocniej w produkcję i rozwój narzędzi do ładowania samochodów elektrycznych w domach oraz baterii integrowanych z systemami fotowoltaicznymi. Przygotowujemy się do premiery mobilnej ładowarki do samochodów elektrycznych GC Mamba, wyposażonej w wyświetlacz LCD i możliwość komunikacji z innymi urządzeniami, np. smartfonem. Ponadto otworzyliśmy niedawno fabrykę baterii do rowerów elektrycznych w Balicach pod Krakowem.

Jak wygląda R&D w spółce?

Opracowujemy nasze produkty samodzielnie, zaczynając już od etapu ich projektowania. Naszą intencją jest, aby produkowane przez Green Cell urządzenia były przyjazne dla użytkownika. Chcemy, aby widoczna w nich była wartość dodana właśnie na poziomie wzornictwa, ale też oprogramowania i właściwości technicznych sprzętu. To, co projektujemy, ma być starannie przemyślane, dopracowane, ma wnosić realną wartość.

Czy Green Cell może rozważyć pozyskanie zewnętrznego finansowania lub debiut
giełdowy?

Już od dwóch lat rozważamy scenariusze związane z dofinansowaniem, które moim zdaniem jest konieczne, jeżeli firma myśli o szybkim rozwoju. Analizujemy różne możliwości.

Czy do rozwoju elektromobilności potrzebna jest silna presja legislacyjna i aktywistyczna czy może rynek sam lepiej wyregulowałby migrację w kierunku alternatywnych rozwiązań?

Przede wszystkim regulacje powinny przybliżać elektromobilność do użytkowników, a nie oddalać ją. Przykładowo: jeśli nie mamy określonych wymagań technicznych co do stacji ładowania przy budynkach, to ich administracje nie będą chciały się tym zajmować, ponieważ jest to dla nich dodatkowy wysiłek. Poza tym, powinny zostać określone warunki techniczne dotyczące instalowania stacji ładowania w budynkach.

Często bowiem w dyskusji publicznej pojawiają się informacje, że konieczne jest spełnienie bardzo zaawansowanych warunków, podczas gdy tak naprawdę wystarczy zapewnić przyłącze 22 kW na np. trzy punkty ładowania o mocy 7 kW i odpowiednio nimi zarządzać. Do tego potrzebne jest przyłącze, które będzie tę moc rozdzielać. Taka sytuacja będzie możliwa, gdy stacje będą miały odpowiednie protokoły, aby sesje ładowania były kolejkowane i ładowarki mogły ze sobą współpracować. To są rzeczy proste w realizacji, ale nikt tego nie rozważa, bo obecnie samochodów elektrycznych jest po prostu zbyt mało.

Poza tym uważam, że rynek sam się nie ureguluje, ponieważ samochody elektryczne globalnie stanowią tylko 1-2% wszystkich aut. Przy czym te 2% to odsetek, jaki istnieje w krajach zachodnich lub w Chinach, gdzie są one bardziej popularne. W Polsce całość elektrycznej floty to mniej niż 1%. Jeśli więc mniej niż 1 auto na 100 jest elektryczne, to nic się nie zmieni tak szybko, jakby mogło. Regulacje więc są potrzebne, ale zostaną ciepło przyjęte, jeśli będą sprzyjające i zachęcające do użytkowania samochodów elektrycznych. Ludzie są na nie otwarci, potrzeba jednak więcej edukacji i świadomości. Na zainteresowanie elektromobilnością wpływają też rosnące ceny paliw oraz coraz silniejszy trend dekarbonizacji.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments