Analitycy Banku Pekao zadali sobie nietypowe pytanie – co w gospodarce światowej może jeszcze pójść nie tak? Takie niespodziewane zdarzenie określa się mianem czarnego łabędzia.

Za sobą mamy bowiem dwa nietypowe (z punktu widzenia ekonomisty) szoki, które znacząco wpłynęły na światową gospodarkę: pandemię COVID-19 i inwazję Rosji na Ukrainę. Żadne z nich nie jest elementem scenariusza bazowego, ale uważamy to za ciekawe ćwiczenie – każde z tych zdarzeń przychodzi bowiem „spoza” domeny ekonomii, choć mogłoby mieć znaczący wpływ na gospodarkę. W popularnym piśmiennictwie mówi się czasem o czarnych łabędziach, choć pandemia takowym wg kryteriów N.N. Taleba raczej nie była.

Jakie więc katastrofy mogą nas jeszcze czekać?

  1. Duży rozbłysk słoneczny podobny do Zdarzenia Carringtona z 1859. Był to najsilniejszy rozbłysk słoneczny w historii, do skutków którego zalicza się widowiskowe zorze polarne i uszkodzenia telegrafów. Współczesna gospodarka jest wielokrotnie bardziej wrażliwa na tego rodzaju zdarzenia i uważa się, że jego powtórzenie spowodowałoby znaczące (na skalę globalną) uszkodzenia urządzeń elektrycznych, trakcji kolejowej, satelitów, sieci przesyłowych, stacji transformatorowych, etc. Na świecie nie ma dostatecznie dużo mocy wytwórczych, by szybko naprawić i uzupełnić tego rodzaju uszkodzenia (zwłaszcza, że zagrożone byłyby same elektrownie – ekonomiści nie lubią efektów domina i efektów sieciowych).

O dalszych skutkach przerwanych dostaw prądu (np. dla dostępności podstawowych produktów i usług) nie musimy nikogo przekonywać. Powszechnie zakłada się, że odbudowa sieci elektrycznej po zdarzeniu typu Carringtona zajęłaby nawet 4-10 lat. Numeryczne szacunki kosztu ekonomicznego trochę tracą sens, ale są porównywalne z COVID-19, tylko bez szybkiej odbudowy. Dość więc powiedzieć, że nasza codzienna publikacja nie ukazywałaby się przez dłuższy czas i byłby to jedno z mniej istotnych zmartwień.

  1. Kaskadowe zaśmiecenie niskiej orbity Ziemi. Ryzyko to związane jest z obawami o rosnącą liczbę obiektów pochodzenia ludzkiego na orbicie (zwłaszcza niskiej, LEO). Dotyczy to nie tylko satelitów, ale również tzw. „kosmicznych śmieci”, czyli różnego rodzaju drobnicy, która znalazła się tam w sposób niezamierzony (np. wskutek kolizji, testów broni antysatelitarnej, wypadków lub niedbalstwa). Specjalne biuro w ramach NASA wyśledziło ponad 25 tys. obiektów o rozmiarach przynajmniej 10 cm. To oczywiście nie wyczerpuje tematu, bo przy takich prędkościach nawet płatek farby może być niebezpieczny. ESA szacuje, że obiektów większych niż 1 cm może być nawet milion.

W tym kontekście mówi się czasem o Syndromie Kesslera, czyli sytuacji, w której tempo produkcji nowych śmieci przekracza tempo, w jakim spalają się one w atmosferze. Wówczas w pewnym momencie niska orbita przestaje się nadawać do komercyjnego użytku. Może to zresztą nastąpić w sposób widowiskowy, jako konsekwencja dużego zderzenia tworzącego odłamki niszczące kolejne obiekty, aż do całkowitego zaśmiecenia LEO.

Co to oznacza z punktu widzenia gospodarki? Przede wszystkim gorszą komunikację, mniejsze zdolności obserwacji zjawisk pogodowych czy też wywiadu satelitarnego. Część usług musiałaby się przenieść na wyższe orbity, co zwiększałoby koszt (podobnie jak wzrost premii za ryzyko czy też stawek ubezpieczeń). Wg naszej najlepszej wiedzy nie istnieją realistyczne sposoby sprzątania kosmicznych śmieci.

  1. Szeroka kategoria katastrof naturalnych obejmuje m.in. trzęsienia ziemi, uderzenia asteroidów i wybuchy wulkanów. Dwa ostatnie można sobie wyobrażać jako zdarzenia o globalnym zasięgu i znaczeniu. Warto pamiętać, że nawet stosunkowo niewielkie wybuchy, jak zeszłoroczny wybuch na Tonga, mogą mieć duże, choć lokalne skutki gospodarcze (przecięcie podmorskich kabli, tsunami, etc.). Trzęsienie ziemi z 2010 r. miało większe znaczenie ze względu na uszkodzenie elektrowni w Fukushimie i wpływ na energetykę jądrową. W przypadku takich katastrof mamy duży materiał dowodowy z przeszłości.

O jakich prawdopodobieństwach mówimy? Duży rozbłysk słoneczny to zdarzenie typu „1 na 100 lat” z szansami rzędu 10% na dekadę. Katastrofalne zaśmiecenie przestrzeni orbitalnej to bardziej kwestia „kiedy” niż „czy”, bo nawet w bardzo optymistycznych scenariuszach liczba obiektów na orbicie będzie rosnąć. Ekonomicznie istotne wybuchy wulkanów występują nie częściej niż raz na dekadę. Uderzenia dużych asteroidów są na szczęście rzadsze. Zakończmy więc wnioskiem, że większość z nas zobaczy jeszcze w swoim życiu jakiegoś czarnego łabędzia.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments