Sztuczna inteligencja dla biznesu oznacza szansę na znaczącą obniżkę kosztów lub wyraźne zwiększenie produktywności, dla rynku pracy – powstanie stanowisk pomagających wdrożyć nowe możliwości, ocenia zarządzający funduszami Ipopema TFI Michał Ficenes. Choć czołowe firmy oferujące AI szukają środków na razie na rynku prywatnym, już dziś można inwestować w spółki pośrednio związane z nową branżą – np. duże spółki typu Microsoft (inwestor m.in. w Open AI) czy Adobe oraz producentów półprzewodników.
„Dzisiaj jesteśmy na etapie, który po angielsku określa się jako 'Hype’ – czyli na etapie wielkiej fascynacji, zauroczenia i hiperbolizacji tego, co ta technologia będzie robiła. A jednocześnie, choć technologia AI w postaci ChatGPT i podobnych jako wdrożenie na szeroką skalę pojawiła się dopiero w grudniu ub.r., możemy już uznać, że jesteśmy w takim momencie, jak wprowadzenie internetu albo tzw. 'iPhone moment’, czyli czas wprowadzenia na rynek produktu, który przyniósł całą rewolucję smartfonową. To jest najprawdopodobniej wydarzenie tego kalibru” – powiedział Ficenes w rozmowie z ISBnews.
Według niego efekty sztucznej inteligencji dla przedsiębiorstwa można obserwować w dwóch wymiarach: w zakresie kosztów lub produktywności. W obydwu wypadkach firma będzie mogła poprawiać marże.
„Możemy pozostawić mniej więcej podobną do obecnej produktywność, ale znacznie obniżyć koszty. Mogą to być koszty pracy albo koszty oprogramowania, np. w formie wykorzystania czasu na przetwarzanie danych lub po prostu czasu produkowania” – wskazał zarządzający.
„A druga strona medalu – to zdecydowanie wyższa produktywność przy tych samych kosztach. Przykładem może tu być Copilot na GitHubie – w ramach tego programu sztuczna inteligencja podstawia programiście resztę kodu podczas pisania. W efekcie ten sam pracownik może napisać po prostu zdecydowanie więcej w danej jednostce czasu. Czyli koszty deweloperów pozostają nam te same, natomiast produktywność nam rośnie wielokrotnie” – dodał.
Ficenes zwraca uwagę, że – przy wszystkich kontrowersjach otaczających kwestię AI – należy patrzeć na nią jako na narzędzie.
„Jest to narzędzie, którego sprawne wykorzystanie będzie sprawiało, że specjaliści będą mogli wykorzystywać je do poprawiania własnej produktywności. Jest to bowiem po prostu genialne narzędzie do pracy. Abstrahując od tego, ile być może nowych zawodów to stworzy, które wcześniej były niedostępne. Bo np. mimo że mamy YouTube i młodzi filmowcy mogą się realizować, to tak naprawdę tworzenie filmów jest dosyć mocno zmonopolizowane, bariery wejścia są potężne, bo koszty są ogromne. Wyobraźmy sobie, że teraz ta bariera zostaje zniesiona i takich twórców – podobnie jak influencerów – będzie mogło być zdecydowanie więcej” – wskazał zarządzający.
Według niego zmiany wywołane na rynku pracy dotkną – w przeciwieństwie do wcześniejszych w historii zmian tej skali – przede wszystkim pracowników umysłowych, a nie fizycznych.
„Oczywiście, doskonale zdajemy sobie z tego sprawę, że wiele firm będzie korzystało z tych nowych narzędzi, żeby zmniejszyć liczbę pracowników w jakiejś danej grupie, ale najprawdopodobniej znajdą się miejsca pracy w bardzo podobnych obszarach. Na przykład grafik komputerowy będzie zajmował się – i to być może będzie nowy zawód – ocenianiem i dopuszczaniem zdjęć wygenerowanych przez sztuczną inteligencję. Bo nie możemy z góry założyć, że one wszystkie będą świetne i zgodne z potrzebami zamawiającego” – stwierdził Ficenes.
Podał przykłady Dall-E i oraz Midjourney, czyli oprogramowania, które potrafi z tekstu robić grafikę.
„Te rozwiązania sprawiają, że wszyscy graficy w różnych segmentach tego biznesu zaczynają się teraz obawiać. Ale to jest ta sama dyskusja, jak kiedy wprowadzano Photoshopa – że od teraz już nie będzie takiej grafiki, jak była kiedyś, bo teraz każdy może sobie sam zrobić ją w Photoshopie. I okazało się, że Photoshop nie sprawił, iż poznikali graficy komputerowi, przeciwnie – sprawił, że ich produktywność i możliwości zdecydowanie wzrosły i tak też będzie w tym wypadku. To jest rewolucja, która najbardziej już zaczyna dotykać te segmenty rynku” – podkreślił zarządzający.
„Teraz dużo się mówi o tym, że wielu deweloperów będzie miało problem w związku z możliwościami, jakie daje sztuczna inteligencja. Ale w tym samym czasie powstało bardzo dużo ofert pracy dla programistów od sztucznej inteligencji” – dodał.
Jeśli chodzi o możliwości inwestowania w spółki związane z AI, są one dość ograniczone ze względu na to, że główni gracze nie są notowani na giełdach, a kapitału poszukują na rynku prywatnym.
„Spółek z przychodami związanymi bezpośrednio z technologią LLM w ramach sztucznej inteligencji jest dosłownie kilka i to są naprawdę małe podmioty, ponieważ mówimy o technologii, która pojawiła się szeroko dopiero pół roku temu. Wobec tego najprawdopodobniej najwięcej takich inwestycji będzie w sektorze prywatnym, gdzie te startupy dopiero powstają” – wyjaśnił Ficenes.
Jednak na rynku publicznym można inwestować obecnie w spółki, które implementują tę technologię w swoich dotychczasowych rozwiązaniach.
„Dotyczy to przede wszystkim spółek software’owych, technologicznych, które już mają rozwiązania i dodają do nich możliwości sztucznej inteligencji w ramach produktów. Są to małe spółki, ale także duże, jak Sales Force czy Adobe i oczywiście Microsoft, który kupił OpenAI – właściciela ChatGPT. Drugą opcją będą spółki z segmentu półprzewodników, które zajmują się produkcją układów scalonych, chipów, przede wszystkim – kart graficznych i wyspecjalizowanych procesorów do przetwarzania danych. Jest bowiem pewne, że w ofertach produktowych rozwiązań bazujących na sztucznej inteligencji potrzeba wielokrotnie więcej mocy do przetwarzania danych. W efekcie najwięcej zyskają właśnie dostawcy procesorów i chipów – i tutaj najlepszym przykładem jest Nvidia, która ma najlepsze na świecie karty graficzne wykorzystywane właśnie w serwerach i w centrach danych. No i dlatego od grudnia kurs akcji Nvidii tak mocno wzrósł” – podsumował zarządzający.
Ipopema Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych powstało w 2007 r. i jest jednym z największych towarzystw funduszy inwestycyjnych w Polsce. Klienci powierzyli Ipopema TFI ponad 58 mld zł.
Tomasz Oljasz