epoint

Stara miłość nie rdzewieje – pomyślało Bloober Team i wróciło do Layers of Fear w odświeżonej wersji. Czy deweloperom udało się ponownie zachwycić graczy grozą sztuki, a jednocześnie poprawić pewne niedociągnięcia?

Layers of Fear z 2016 roku ustawiło poprzeczkę dosyć wysoko – na Metacritic ocena wersji PC 73 (oceny użytkowników). Kontynuacja także została całkiem ciepło przyjęta, jednakże gracze narzekali na bardzo krótki czas zabawy. Jak więc wypada odświeżenie serii, połączonej w jedną grę?

Był sobie malarz z rodziną oraz aktor na stateczku

Nowe Layers of Fear prezentuje opowieści, które znalazły się w pierwowzorze, dodatku fabularnym oraz w Layers of Fear 2. Każda z nich stanowi osobną kampanię, więc w menu głównym płynnie możemy wybrać, w którą chcemy zagrać. Dodatkowo doszła nam kolejna opowieść, tym razem skupiająca się na postaci żony malarza. Pozwala to na nowe spojrzenie na tragizm całej rodziny, choć całość nie jest zbyt długa. Podobnie jak inne opowieści, które można ukończyć w 2-4 godziny, w zależności jak bardzo zaangażujemy się w poszukiwanie znajdźiek.

Layers of Fear

Jeśli chodzi o samą rozgrywkę, to mamy tutaj typowy „symulator chodzenia” z pierwszej osoby, zmiksowany z horrorem. Przemierzamy więc korytarze posiadłości zapracowanego artysty, opuszczoną latarnię morską bądź kajuty transatlantyku. Praktycznie każda półka, kredens czy inne dekoracje są interaktywne i dzięki temu znajdujemy różnego rodzaju notatki, czy fragmenty gazet. Są one o tyle istotne, że pozwalają w całości zrozumieć fabułę – ta podawana jest tam zdawkowo, często wypowiadające się postacie zaprzeczają samym sobie. I dobrze, bo Layers of Fear bawi się z graczem na różne psychologiczne sposoby.

Co trzeba oddać Layers of Fear w oryginalny sposób wykorzystuje klasyczną sztukę. Ujęło mnie to, tym bardziej że wśród obrazów, które możemy podziwiać w grze, znalazł się „Saturn pożerający własne dzieci” autorstwa Francisco Goya. To jedno z moich ulubionych dzieł przedstawiających mitologiczne motywy i tak niepokojący, że idealnie pasuje do tematyki samej produkcji. Samych obrazów Goya pojawia się także kilka, albowiem malarz pod koniec swego życia tworzył całkiem groteskowe i przerażające dzieła.

Layers of Fear

Sztuka graficzna

Jeśli chodzi o oprawę graficzną, to opadła mi szczęka – obietnice względem dynamicznego oświetlenia oraz wyższej jakości tekstur okazały się w pełni spełnione. Mało która gra wydana w tym roku może pochwalić się takimi efektami związanymi ze źródłami światła. Momentami nie byłem pewien czy patrze na jakieś zdjęcie rzeczywistego świata, czy na miejsce wykreowane za pomocą silnika graficznego.

Layers of Fear jest po prostu przepiękne i samo obcowanie z nim było swoistą sztuką. Rozbroiło mnie nawet to, że twórcy zadbali o takie detale jak odkręcanie kurków z wodą – w zależności jak daleko to zrobimy, taki strumień wody będzie leciał w umywalce. Mała rzecz, a jak cieszy! Współpraca Bloober Team z Anshar Studios przyniosła piękne owoce.

Od strony dźwiękowej także wyrazy uznania – nowa ścieżka dźwiękowa w wykonaniu kompozytora Arka Reikowskiego mrozi krew w żyłach. Skrzypnięcia, odgłosy gryzoni, gałęzie uderzające o szybę – ilość detali dźwiękowych jest tutaj nieziemska. Już nawet nie wspominam o samym podkładzie muzycznym, bo ten cudownie przerażający. Potrafi on sprawić, że człowiek przestaje reagować na otoczenie zewnętrzne. Oczywiście jeśli gra w słuchawkach, bo moim zdaniem ogrywanie Layers of Fear na głośnikach jest po prostu gamingową zbrodnią!

Layers of Fear

Pikawa szybciej bije, ale nie wyskakuje

Layers of Fear lubi nas postraszyć, ale… do takiego potężnego przerażacza jej dosyć daleko. Początkowo stale człowiek oglądał się za siebie i podskakiwał na każdy najmniejszy odgłos. Jednakże z czasem klimat gry staje się „swojski”. Trzeba jednak oddać twórcom, że na pewno nie da się przy tej produkcji zrelaksować, bo włosy stają na karku regularnie co kilka minut. Gramy jak na szpilkach, ale głęboko przerażających momentów jest tutaj jak na lekarstwo. O dziwo taka narracja całkiem przypadła mi do gustu – dzisiejsze horrory czy to filmowe, czy growe stawiają zwykle na jump scare’y, czy banalne zabawy dźwiękiem. Layers of Fear straszy na innym poziomie, przy okazji zadając trudne pytania odnoszące się do ludzkiej psychiki. Jednakże do ideału zabrakło.

Problemem jest przede wszystkim tempo rozgrywki. Zdarzają się momenty przedłużające się, gdy raz po raz mijamy te same pokoje czy korytarze. Co prawda okazjonalnie dostajemy w ręce latarkę bądź lampę, za pomocą której rozwiązujemy zagadki czy przypalamy potwory, ale tych sekwencji nie ma jakoś dużo. Fabuła wciąga, ale momentami zawiera dziury, które można załatać znajdźkami. Nie każdy ma jednak cierpliwość do zaglądania do dosłownie każdej szafy czy kredensu, co może być męczące. Sama długość rozgrywki także nie powala – każdy z 4 rozdziałów można ukończyć w 3-5 godzin w zależności od naszej skłonności do przeszukiwania kolejnych pomieszczeń. Bloober Team wykonał mądry ruch, że wszystkie opowieści w uniwersum Layers of Fear połączyło w jedną produkcję.

Layers of Fear

Piękny obrazek… ale dla kogo?

Bloober Team ma spore ambicje i widać, że ciężko pracują, aby należeć do elity gamingowego horroru. Przed nimi jeszcze dosyć długa droga, ale cóż… przynajmniej ekipa porusza się w dobrym kierunku. Zastanawiam się jednak, jaki był sens odświeżyć ich pierwotną serię, głównie pod kątem grafiki, bo nowych mechanik nie doszło zbyt wiele. Gracze, którzy już poznali Layers of Fear znajdą to trochę nowości, ale niezbyt wiele. Z kolei fani gatunku horroru jeśli nie przekonali się wcześniej do produkcji Bloober Team, to wątpliwe, aby zrobili to teraz. Zapewne to swoista próba sił oraz przekonanie graczy do tego, że polska ekipa jest na tyle zdolna, że poradzi sobie z legendarną, japońską serią.

Jednakże co tu dużo nie mówić Layers of Fear to kawał dobrej gry, która skutecznie podnosi ciśnienie oraz wciąga, nie pozwalając, aby strach zniechęcił nas do zabawy. Przy okazji stała się ładnym pokazem, że polscy twórcy z Krakowa świetnie orientują się w technologii i potrafią tworzyć przerażająco przepięknie obrazy. Teraz już nigdy nie spojrzę na klasyczne obrazy tak samo…

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments